niedziela, 12 kwietnia 2015




Witam




Czemu weekendy lecą tak szybko.
Hmmm w zasadzie oprócz bieganiny wczoraj po sklepach bo moja przyjaciółka miała takie życzenie to nic ciekawego się nie działo ale kupiłam sobie dzisiaj nową bluzę i obejrzałam po raz drugi Wielką Szóstkę (polecam)
Można zaliczyć ten weekend do udanych tak sądzę. 
Jutro znowu do szkoły i kolejny tydzień męczarni bezsensu to wszystko, na tą chwilę mam wielką ochotę rysować ale nie mam bladego pojęcia może wezmę się za Hiro lub Baymaxa. Szkoda, że posiadam zbyt mało talentu żeby wyszło z tego coś niesamowitego ale próbować warto. Tak więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko pójść i coś nabazgrać. Do napisania?
 
 pozdrawiam~ Sher





Mówią, że jesteśmy kim jesteśmy
Ale wcale tak nie musi być
Jestem nieposłuszny, lecz robię to w najlepszy sposób
Będę obserwatorem wiecznego płomienia
Będę psem obronnym wszystkich twoich koszmarów
 
I’ll try to picture me without you but I can’t
Cause we could be immortals
 
 
 
 
 

piątek, 3 kwietnia 2015

Wszystkiego najlepszego Robert! zapomniałabym.


Witam :)




Staram się spełniać obietnicę, którą złożyłam w poprzednim poście ;)
Chciałam zyczyć wszystkich zdrowych, spokojnych i rodzinnych świąt, smacznego jajka i innych pierdół, które zazwyczaj się wszystkim życzy <3 nie jestem w tym dobra więc tyle powinno starczyć.
Dni wolnego mijają mi na spotykaniu się z przyjaciółmi, oglądaniu Sherlocka <3, sprzątaniu i drobnych przygotowaniach do świąt. 
W zasadzie wszystko już jest ale ja tak jak zawsze nie czuję ducha tych świąt soo chowam się w swoim pokoju albo wychodzę z domu jeśli pogoda pozwala.
Zagłębiam się w moją ulubioną tematykę skurwysyństwa czerpiąc wzorce od samego mistrza jakim jest Sherlock w wydaniu BBC oczywiście.

Na zakończenie chciałabym dodać żebyście spędzili ten wolny czas tak jak macie ochotę.
Ubierajcie się ciepło jeśli wychodzicie i nie dajcie się zbytnio zmoczyć w poniedziałek.

Pozdrawiam -Sher



Ps: właśnie odkąd przestałam pisać bloga, tak sądzę, że od tego czasu moja ksywka zmieniła się jestem Sher-chan <3 charakter pozostał ten sam.





I nie chcę, by świat mnie zobaczył,
bo nie sądzę, że ktokolwiek by zrozumiał.
Kiedy wszystko jest stworzone, by zostało zniszczone
- chcę tylko, byś wiedziała, kim jestem






poniedziałek, 30 marca 2015

Niezbyt spektakularny powrót.



Cześć?


Tak sądzę, że tak powinno się zacząć prawdopodobnie powinnam przeprosić za tak długą nieobecność ale za bardzo zagłębiło by się to w moje prywatne życie tłumaczenie dlaczego tak długo mnie nie było. No więc tak liceum nie powiem, że zawalone z nauką bo zbytnio się do niej nie przykładam ale jednak musiałam się przyzwyczaić do zmiany trybu życia. Przyjaciele? tak oni tez mieli wpływ na moją nieobecność tutaj. Pokłady weny spożytkowałam na zaczęcie trzech nowych opowiadań i narysowanie kilku rysunków, przeorganizowanie mojej ściany i porządki w szufladach więc w zasadzie nie było tak źle. Mogę spróbować zaglądać tutaj przynajmniej raz w tygodniu ale nie obiecuje bo zależy to tylko od moich dobrych chęci, których ostatnio niestety mi brakuje. Dodatkowo pogoda nie motywuje do jakiekolwiek działania co na mnie jako osobie wrażliwej na jakiekolwiek zmiany ciśnienia i opadów lub tego typu strzela samobója. Mam nadzieję, że z czasem znajdę w sobie te odrobinę motywacji żeby co jakiś czas wypocić tutaj chociaż krótkiego posta nawet o bezsensownych rzeczach. 
Trzymajcie się papa <3





Nie, nie poddamy się
Nie odejdziemy
Ponieważ nie chcemy żyć w tej masowej iluzji
Nie, nie chcemy więcej słyszeć słów, które mówicie,
Ponieważ wiemy, że służą do masowej dezorientacji,
Nie, nie możemy się odwrócić, nie możemy zawrócić
Ponieważ to czas, w którym polegamy na ostatnim rozwiązaniu
Nie, my nie odpuścimy i nie zaakceptujemy naszego losu
Ponieważ stoimy na skraju rewolucji





niedziela, 21 września 2014

Powrót, chory gryzoń.





Cześć




Witam wszystkich, którzy czasem tutaj zaglądali żeby zobaczyć czy wypociłam coś nowego,
otóż dawno nie było notki, było to spowodowane moim lenistwem i milionem innych zajęć
oraz tym, że od prawie 3,5tyg jestem dzielnym gryzoniem chodzącym do 1 LO.
Masakra wszystko na raz się dzieje, a teraz siedzę sobie w kołderce i udaje, że jeszcze
umiem pisać notki. Chyba dawno nie byłam chora bo teraz właśnie umieram. Kto był aż tak ciekawy co się u mnie dzieje, że aż wszedł na mojego aska? 
Miło mi niezmiernie, no więc o to dla ciebie stęskniony ktosiu ta notka <3
Jest 22 a ja się czuje jakby była 5 w nocy albo rano?
Nie mam siły na noc chyba zaraz znajdę kolejny film, a no i dla wszystkich
zainteresowanych polecam film: Captain America: Winter Soldier,
rozwala system jak każdy Marvel *O*
Żegnam się z nami do następnego posta czyli w sumie nie wiem za ile.






Sprawiasz że uśmiecham się jak słońce
Spadam z łóżka
Śpiewam jak ptak
Zawroty w mojej głowie wywołują piruety jak w nagraniu
Szaleństwo w niedzielną noc

Sprawiasz że tańczę jak głupek
Zapominam oddychać
Lśnię jak złoto
Brzęczę jak pszczoła
Sama myśl o Tobie może doprowadzić mnie do szaleństwa
Oooo...sprawiasz że się uśmiecham





poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Oneshot time!



Witajcie!


Wiem znowu długa przerwa, ale była ona spowodowana moim wyjazdem do Bługarii,a agdy wróciłam zastałam w moim pokoju remont, który dalej kończę. Dla rekompensaty mam kolejny Oneshot
Zapraszam.

UWAGA!!
Relacja homoseksualna między bohaterami, nie chcesz? nie czytaj, czytasz nie hejtuj. Komentarze homofobiczne będą usuwane. 
Przeczytałeś? masz pytania? Zostaw po sobie ślad :3
 
Mam nadzieję, że dialogi się nie zepsują przez ułożenie tekstu na stronie :)
 
                                      Szczęście tkwi w małych rzeczach


 Historia miłości, która według osób trzecich nie powinna się wydarzyć, zaczyna się jakiś czas temu w niewielkiej biblioteczce na obrzeżach centrum Londynu, chyba najbardziej deszczowego i ponurego miejsca na świecie, jeśli nie lubisz szarości i rutyny powinieneś omijać  to miejsce z daleka. Przy jednym ze stolików znajdującym się w środku pomieszczenia, siedzi na krześle zasypany książkami brunet o niebieskich oczach, zasłoniętych przez szkła okularów w czarnych oprawkach, ledwo można zauważyć go zza stosów, którymi się otoczył. Prawdopodobnie tkwi tutaj już dobre kilka godzin, na dworze dalej pada więc nie śpieszy mu się zbytnio wychodzić. Niby dzień jak każdy inny jednak spokój pomieszczenia przerywa silne otwarcie drzwi, do biblioteki wpada postać w szarym płaszczu, ociekająca wodą. Nieznajomy gość podchodzi do blatu, wyciąga swoją kartę i kieruje się w stronę regałów z kryminałami, zostawia płaszcz na krześle i nurkuje w półkach pełnych najróżniejszych dzieł literackich, po kilkunastu minutach wyłania się dzierżąc w dłoniach około 6 książek, siada przy stoliku otwiera jedną z nich zaczyna czytać, prawdopodobnie podzieli los bruneta i spędzi tu kilka godzin lub też poczeka aż przestanie padać. Czas leci nieubłaganie, zza chmur leniwie zaczyna przebijać się słońce, co rzadko zdarza się w tym szarym zaułku zwanym Londynem. Chłopak w okularach, wstaje od stolika i znika pomiędzy pułkami, prawdopodobnie poszedł odłożyć to co udało mu się przeczytać, musi chodzić dwa razy żeby uprzątnąć większość stosów, które zgromadził obok siebie, po jakimś czasie właściciel szarego płaszcza dołącza do gry w chowanego między regałami, między rzędem 6 a 7 słychać nagle huk, po czym można się dosłuchać chaotycznego przepraszania.
-Ummm przepraszam *rzuca szybko okularnik*
-Mógłbyś bardziej uważać, aczkolwiek nic się nie stało *mówi jakby od niechcenia, właściciel płaszcza*
-Sądzę iż ty mógłbyś być milszy jeśli ktoś cię przeprasza wiesz? *dodaje ze złośliwością szkiełko*
-Huuh co za ludzie, dobrze a więc, przepraszam powinienem był bardziej uważać *wyciąga rękę do okularnika* jestem Harry
-Ymmm jestem Louis, właściwie to nic się nie stało *odpowiada nie pewnie lekko zmieszany brunet*
-Mam nadzieję, że nic ci się nie stało Louis *podciąga chłopaka do góry by ten mógł wstać*
-Nie, nic mi nie jest dziękuję *uśmiecha się, wstaje i zaczyna zbierać resztę swoich książek*
-Może mógłbym ci pomóc?
-Dzięki radzę sobie, *odpowiada* chociaż w zasadzie, widziałeś może książkę w bordowej oprawie ze złotym grzbietem? *dodaje po chwili Louis*
-Zaraz jej poszukam *mówi Harry po czym pochyla się, żeby zajrzeć pod regały, przez przypadek upuszcza swoje książki* Niech to szlag i teraz mam tylko więcej sprzątania *śmieje się cicho*
-Zaraz ci pomogę *uśmiechnął się okularnik*
-Mam twoją książkę Louis *wyciąga rękę z książką do bruneta*
-Dziękuję, a ja mam twoje książki *odbiera lekturę i podaje mu pozostałe* Będę już szedł, cześć
-Do zobaczenia *rzuca Harry i uśmiecha się*
Okularnik prawie biegiem opuszcza bibliotekę i udaje się w swoją stronę, właściciel płaszcza podchodzi do stolika, gdy ciepłe światło lampy obejmuje go swoim zasięgiem można zauważyć, że jego głowę pokrywa burza brązowych niczym mleczna czekolada splątanych ze sobą loków, trudno by było również przegapić jego zielone w rodzaju świeżej mięty oczy. Loczek po jakimś czasie orientuje się, że coś mu nie gra z jego książką, otwiera ją więc na pierwszej stronie i wszystko staje się jasne, na karcie zamiast jego nazwiska widnieje Louis Tomlinson napisane czytelnym i starannym pismem. Chyba będę musiał mu ją jakoś oddać *pomyślał chłopak* Od tamtego czasu pojawiał się w bibliotece codziennie o tej samej godzinie licząc, że w końcu natknie się na Louisa i będzie mógł oddać zgubę i zabrać swoją lekturę, bo nie skończył jej czytać i bardzo ciekawi go zakończenie. Niestety po rutynowym przychodzeniu za każdym razem rozczarowuje się czekając kilka godzin po czym idąc z pustymi rękami do domu. Jednak pewnego leniwego weekendu Loczek zmusza się by pójść w to zakurzone miejsce ostatni raz, nieśmiało popycha drzwi i wchodzi do środka zajmuje miejsce przy tym samym stole co od ostatnich 6 dni, pogoda jest lepsza niż gdy ostatni raz widział Louis’a, odkłada torbę na bok, chwyta jedną z gazet leżących na blacie i zaczyna przeglądać strony dla zabicia czasu po około godzinie drzwi otwierają się z lekkim brzęknięciem dzwoneczka powieszonego nad nimi i w drzwiach staje nie kto inny jak sam Okularnik, zauważa Harrego prawie natychmiast i uśmiechając się mimo wolnie podchodzi do wolnego krzesła po czym siada na nim i mówi
-Chyba mam twoją własność
-Ja mam natomiast coś co należy do ciebie *uśmiecha się Loczek*
-Co tutaj robisz tak właściwie? *odzywa się nieśmiało chłopak po czym podaje zielonookiemu książkę*
-Czekam na ciebie *Harry wyciąga rękę i odpiera książkę* Chciałem ci oddać twoją zgubę, musieliśmy się nimi przez przypadek zamienić kiedy wypadły pod regał.
-To miłe *uśmiecha się Okularnik* Pewnie masz rację, skąd wiedziałeś, ze akurat dzisiaj tu będę?
-Nie wiedziałem, przychodzę tu od tygodnia o tej samej porze.
-Naprawdę? *pyta zdziwiony Loius* przecież to strata czasu mogłeś ją po prostu zostawić przy ladzie.
-Chciałem ci ją oddać osobiście *Zielonooki uśmiecha się delikatnie ujawniając swoje dołeczki w policzkach*
-To bardzo miłe dziękuję, więc może w ramach podziękowania dasz się zaprosić na obiad lub kawę? Mam dość tego miejsca i kurzu *kicha chowając nos w dłoniach*
-Właściwie czemu nie, to może jeszcze raz. Jestem Harry Styles *uśmiecha się*
-Miło mi cię poznać Harry jestem Louis, ale możesz mówić mi Lou tak jest krócej *odpowiada okularnik po czym wstaje od stolika* więc chodźmy, tutaj niedaleko jest świetna knajpka.
-Poczekaj na mnie Lou *rzuca za nim Loczek, chwytając niezdarnie swoją torbę z krzesła*
Obiad przebiegł zwyczajnie, chłopcy dużo rozmawiali, śmiali się i wyjedli ponad połowę menu jaki gospodarowała knajpka. Louis dowiedział się, że Hazz bo tak kazał siebie nazywać Loczek mieszka od 6 lat w Londynie i jeszcze nie przyzwyczaił się do pogody, pracuje w piekarni „złoty kłos” która właściwie znajduje się niedaleko biblioteki, lubi czytać kryminały, pić herbatę przed snem, oglądać filmy i aktualnie jest sam bo z ostatnią dziewczyną mu nie wyszło. Lou natomiast w mieście mieszka od urodzenia, też lubi kryminały, pracuje jako informatyk w firmie w centrum, jego hobby to książki oraz włoska kuchnia, lubi wieczorne spacery i świeże bułki rano, niebieskooki zauważył również, że bardzo lubi widok uśmiechniętych oczu Hazzy i zaczął się zastanawiać jaką fakturę mają jego włosy bo wyglądały na dosyć miękkie, chłopak myślał również o tym czy zgubił by się w nich gdyby były lasem, lub czy dało by się wplątać w nie różne przedmioty i jak szybko by wypadły.


XXX

Po około miesiącu od obiadu w knajpie, Hazz widywał Louisa codziennie rano i kilka razy w tygodniu po południu, było to związane z tym, że Okularek lubił świeże bułki, a w drodze do biblioteki miał blisko do piekarni, spotkania po południu były już czysto z chęci obu stron. Pewnego słonecznego co wydaje się prawie niemożliwe jeśli chodzi o Londyn popołudnia Loczek doszedł do wniosku, że odkąd poznał Lou nie odczuwał potrzeby posiadania dziewczyny, może to przez to, iż tak dobrze spędzało mu się z nim czas, na wspólnych spacerach, piciu herbaty, chodzeniu do kina i restauracji, czy typowych rozmowach przy filmie w mieszkaniu, któregoś z nich, po jednym z takich seansów, rozmowa nie wyglądała na to by zmierzała ku końcowi, więc Hazz zaproponował
-Może byś został u mnie dzisiaj? Mógłbyś spać u mnie a ja się prześpię na kanapie, żebyś nie musiał wracać metrem w środku nocy *zapytał z lekkim uśmiechem*
-Właściwie jest już sobota, więc nie mam pracy *zamyślił się lekko brunet* Dobrze zgadzam się, ale to ja będę spać na kanapie bo to twój dom, a kanapa jest dla gości.
-Jeśli to ma być warunek tego, że zostaniesz to zgadzam się *powiedział Loczek po czym wybuchnął śmiechem*
W środku nocy chłopcy zdecydowali, że może czas by pójść spać, Lou ułożył się na kanapie i wpatrując się w sufit słuchał równomiernego oddechu Hazzy, który dochodził z pokoju naprzeciwko, myślał przy tym o ostatnim miesiącu, o wszystkich kolacjach, wyjściach do kina, filmach i rozmowach, po jakimś czasie takich przemyśleń stwierdził, że szczęście tkwi w małych rzeczach, bo przecież to wszystko były niewielkie sytuacje nie znaczy to, że nie były ważne po prostu inny człowiek stwierdziłby, że nie było w nich nic nadzwyczajnego co oczywiście nie było prawdą, były to wspaniałe chwilę spędzone z najbardziej zajmującym człowiekiem jakiego Lou kiedykolwiek poznał. Chłopak nie zauważył, iż źródło oddechu przesunęło się bliżej niż wcześniej, po czym poczuł je dokładnie na swoim karku, a pod kocem można było wyczuć układającego się Hazze. W pierwszej chwili niebieskooki chciał uciekać, ale po chwili dotarło do niego, że w zasadzie chciał tego, delikatnie odwrócił się do chłopaka, który już leżał spokojnie za nim.
-Nie pomyliłeś czasami łóżek? *zapytał z uśmiechem Okularek*
-Moje jest zimne, pomyślałem, że może nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli jednak jest inaczej to sobie pójdę *powiedział i próbował wstać*
-To dobrze myślałeś *rzucił szybko Lou i złapał rękę Loczka po czym przyciągnął go do siebie* Teraz ja pomyślałem, że może nie będziesz miał nic przeciwko jeśli wproszę ci się do życia i twoich wieczorów filmowych *Louis spojrzał pytająco na Harrego*
-Jednak ten nic nie odpowiedział, pochylił się tylko i pocałował Lou, świat zawirował i po kilku chwilach Hazza odezwał się leniwie-Mam nadzieję, że była to wystarczająca odpowiedz, wiesz co Lou
-hmm? *Louis podniósł oczy*
-Szczęście tkwi w małych rzeczach, a ja cie kocham *uśmiechnął się Hazz i cmoknął chłopaka w nos*
-Masz rację i ja ciebie też kocham *Lou odpowiedział uśmiechem po czym mocno przytulił Loczka, wtulając nos w jego włosy. Już miał w głowie milion planów jak spełnić swoje przemyślenia sprzed miesiąca w bibliotece*

wtorek, 8 lipca 2014

Powracam.




Witajcie


Po długiej przerwie, przepraszam za moją nieobecność, ale koniec roku i zmienianie szkoły robi swoje. Jednym słowem brak czasu, ale nie tylko czasu wena też mi niestety nie dopisywała.
Przychodzę do was z krótki opowiadaniem. 

UWAGA!!
Relacja homoseksualna między bohaterami, nie chcesz? nie czytaj, czytasz nie hejtuj. Komentarze homofobiczne będą usuwane. 
Przeczytałeś? masz pytania? Zostaw po sobie ślad :3


Proponuję czytać słuchając piosenki Ed’a Sheeran’a Photograph

Fotograf

Dzień zaczął się tak samo jak każdy inny, około 7 wyszedłem z domu zatrzymałem się w moim ulubionym barze Milkshake zamówiłem ciastko i małego waniliowego shake’a i siedziałem czekając w sumie nie wiem na co, chyba na grom z jasnego nieba, no tak zaczęły mi się wakacje pewnie spędzę je tak samo jak te zeszłe i poprzednie w zasadzie odkąd pamiętam wszystkie moje wakacje wyglądały tak samo, nic się nie działo, wszyscy gdzieś wyjechali, a ja siedzę w barze popijając  sheke’a myśląc o bliżej nie określonych rzeczach, kiedy nagle do lokalu wpada chłopak w granatowej koszuli w białe serduszka z burzą brązowych loków na głowie, nie miałem nic lepszego do roboty, więc stwierdziłem, że sobie go poobserwuje wydawał się dosyć ciekawy, loczek podszedł do kasy złożył zamówienie po czym rozejrzał się po sali, zatracony w myślach nie zorientowałem się, że jest już 11,a o tej godzinie wszystkie stoliki zazwyczaj były już zajęte tak też się stało, chłopak zauważył to i nagle posmutniał, spojrzałem  na niego i lekko pomachałem ręką miałem już dość siedzenia samemu. Podszedł i powiedział
-Zdawało mi się czy kiwnąłeś do mnie?
-Nie, nie wydawało ci się nie ma już miejsc, więc pomyślałem, że może byś usiadł ze mną, nie mam z kim porozmawiać, a było by miło gdybyś mi potowarzyszył jeśli chcesz oczywiście?
-Bardzo chętnie się przysiądę, jestem Harry miło mi cię poznać.
-Jestem Louis-szybko się zorientowałem, że przecież się nie przedstawiłem- ale możesz mi mówić Lou jeśli chcesz.
-Dobrze Lou. Zawsze tutaj tak przesiadujesz?
-Prawie codziennie odkąd zaczęły się wakacje, nie mam nic lepszego do roboty, a w mieszkaniu nie mogę wysiedzieć, więc przychodzę tu, myślę i obserwuję ludzi, a przy okazji mają ty wyśmienite shake’i i ciasta.
-Faktycznie napoje są całkiem niezłe-zgodził się chłopak, lekko się uśmiechając. Oprócz zielonych oczy zdążyłem zauważyć jego lekkie dołeczki kiedy się uśmiechał- Dużo ludzi się tu przewija.
-Najwięcej w godzinach dopołudniowych oraz wieczornych.
-Woow chyba bardzo często tu siedzisz-zdziwił się
-Tak, czasem całymi dniami, w zeszłym roku też pracowałem tutaj trochę.
-Czemu teraz nie pracujesz już?
-Po wakacjach wróciłem na studia, ale w tym roku  już skończyłem i myślę nad podjęciem pracy związanej ze studiami, a ty?
-Jaa? A faktycznie, chciałbym otworzyć własną piekarnie, został mi się tylko jeden semestr praktyk więc może nawet uda mi się po wakacjach zaraz.
-Czyli piekarstwo to coś co cie kręci?
-Tak, odkąd tylko pamiętam zawsze mnie do tego ciągnęło, tylko się nie śmiej proszę.
-Nie, spokojnie czemu miałbym się śmiać? To dobrze, że chcesz robić coś co sprawia ci przyjemność.
-Masz racje, a ty co studiowałeś?
-Fotografię, bardzo lubię robić zdjęcia kiedyś to było tylko hobby, ale udało mi się wygrać 3 ważne konkursy co skutkowało dostaniem stypendium i tak oto znalazłem się na Akademii Sztuk Pięknych na kierunku fotograf, teraz myślę, żeby wziąć pożyczkę z banku i otworzyć swoje własne biuro.
-Woow szacunek, ja kiedyś tez się tym interesowałem ale nic nadzwyczajnego z tego nie wyszło.
-Jakie masz plany na dalszy dzień? Chciałbym ci coś zaproponować.
-Nie mam żadnych, o czym myślisz?
-Chciałbym wyciągnąć cię do parku na sesję, jest piękna pogoda światło sprzyja, a fotki przydałyby mi się do port folio.
-Nie wiem czy jestem dość fotogeniczny-Loczek spuścił oczy.
-Pozwól, że ja to ocenię-Uśmiechnąłem się do niego. Zauważyłem, że kolor jego oczu zmienia się wraz z nastrojem, teraz wydawały się ciemniejsze takie bardziej smutne niż wtedy kiedy tu podchodził.
-Dobrze w zasadzie czemu nie. To o której?
-Właściwie mamy dobrą godzinę musiałbym tylko iść po aparat, mógłbyś tu na mnie zaczekać będę za 10 minut mieszkam niedaleko.
-Dobrze poczekam.

XXXX

Wróciłem po niecałych 10minutach Harry siedział przy stole i bawił się słomką ze skończonego napoju. Wszedłem wesoło do środka zawołałem go i powiedziałem, że możemy iść. Wstał i poszedł za mną, kiedy weszliśmy do parku, włączyłem aparat i poprosiłem go, żeby robił to na co miał ochotę, jeśli coś będzie nie tak powiem mu i zmieni pozycję lub odwróci się bardziej do światła. Loczek chyba naprawdę dobrze się bawił, po 15 minutach całkowicie się rozluźnił, chował się za drzewami, ukrywał wśród kwiatów, a jego oczy lśniły wpasowywały się w każdy odcień zieleni w parku jak kameleon w zarośla jungli. Nawet nie zauważyłem kiedy podszedł do mnie odwrócił aparat i zrobił nam wspólne zdjęcie, po około godzinie stwierdził, że się zamienimy na początku nie wiedziałem co mam robić ale potem, zobaczyłem całkiem interesujące drzewo nachylające się jakby chciało dotknąć jeziora znajdującego się u jego korzeni. Nieporadnie wszedłem na nie, położyłem się wzdłuż i czubkami palców próbowałem dotknąć tafli wody, po jakimś czasie zmieniłem miejsce mojego przebywania, na ławkę stojącą pod płaczącą wierzbą była tak idealnie oświetlona przez słońce odwróciłem się do mojego towarzysza i powiedziałem.
-Usiądziemy tam?- wskazałem ręką w kierunku ławki.
-Dobrze czemu nie-Powiedział Loczek i podążył za mną.
Usiadłem i powiedziałem-Podasz mi aparat obejrzę zdjęcia
-Proszę-wyciągnął rękę w moim kierunku, spojrzałem na jego skórę była pokryta różnymi tatuażami, aż dziwne, że wcześniej tego nie zauważyłem przecież było ich całkiem dużo. Zacząłem przeglądać zdjęcia, to jest naprawdę niesamowite w wersji cyfrowej jego oczy są jeszcze bardziej zielone, a nie stosowałem żadnych filtrów zmieniających kolor. Aż nagle coś do mnie dotarło, cholera chyba się zakochałem.
-I jak jest coś co się nadaje? –zapytał z uśmiechem
-Tak, tak dużo się nadaje-otrząsnąłem się z zamyślenia.
-Cieszę się, mam nadzieję, że nie zmarnowałem ci czasu.
-Nie, dlaczego tak sądzisz było bardzo miło-Loczek pochylił głowę do tyłu złączając ręce za karkiem, wtedy moim oczą ukazała się zakolorowana gwiazdka, to znaczy, że on jest Bi! Tak, jeszcze nie wszystko stracone-ucieszyłem się w duchu.-Dasz mi swój numer? -odparłem po dłużej chwili milczenia.
-Mój numer? Tak czemu nie- wyciągnął komórkę i wskazał na mnie, wyjąłem swoją i zapisałem. Kontakt widniał pod napisem Harry Loczek zielone.
-Jak mam sobie ciebie zapisać?- Zapytał i spojrzał się na mnie.
-Hmm nie wiem, a jak chcesz?
-Może. Lou Fotograf?- zaśmiał się
-Tak będzie dobrze-również się uśmiechnąłem-Ej Hazza. Oops przepraszam cię miało być Harry-zaczerwieniłem się.
-Hej, nie czekaj za co mnie przepraszasz to bardzo ładne, ty jesteś Lou ja będę Hazza- Zachichotał i spojrzał się na mnie
-Dobrze, a więc Hazza pójdziemy coś zjeść na obiad? Chyba, że już wystarczająco czasu ci dzisiaj zająłem?
-Nie dlaczego? Bardzo chętnie zjem z tobą obiad.
Poszliśmy do knajpki niedaleko, robili tam nieziemskie naleśniki. Po obiedzie znowu wylądowaliśmy w parku, przechadzając się alejkami wymienialiśmy zdania na różne tematy, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o sobie, słuchałem go tak uważnie, że pewnie pomyślał, iż jestem jakiś nienormalny, ale on też był bardzo dobrym słuchaczem. Dowiedziałem się, że nazywa się Harry Styles ma 20 lat, chce otworzyć swoją piekarnie i nie ma nikogo-dzięki ci losie pomyślałem. Ja też aktualnie nie miałem nikogo. Robiło się już powoli późno Hazza zaproponował, że mnie odprowadzi nie sprzeciwiałem się. Kiedy dotarliśmy pod moją klatkę rzuciłem szybko Do jutra i wbiegłem po schodach, w domu nie mogłem na niczym się skupić cały czas miałem przed oczami jego uśmiech i te nieziemskie dołeczki, powinno być karalne bycie tak uroczym. Przez dwa tygodnie spotykaliśmy się codziennie, na obiadach, śniadaniach, kolacjach, wypadach do pub’u, kina, spacerach po parku.

XXXX

Po tych dwóch tygodniach, stwierdziłem, że może moje życie nie jest aż tak do niczego. Udało mi się wziąć pożyczkę z banku. Znalazłem idealne miejsce, kupiłem je, siedząc w domu na kanapie z kubkiem gorącej herbaty przeglądałem wystroje, przecież nie mogę mieć wiecznie białych ścian w biurze to nie psychiatryk. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi, leniwie zwlokłem się z kanapy i otworzyłem.
-Hej Lou. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. Byłem w okolicy i pomyślałem, że wpadnę mam chińszczyznę.
-Miło cię widzieć Hazz, jasne wejdź, ooo w sumie trochę zgłodniałem-Odebrałem od niego reklamówkę i poszedłem do kuchni. Rozpakowałem, Loczek w tym czasie rozsiadał się na kanapie, podszedłem do niego i podałem mu jego porcję. Zjedliśmy, puściliśmy muzykę i pomagał mi wybierać kolory na ściany do biura. Czas leciał szybko i w końcu zegar wybił 22. Harry stwierdził, że powinien się zbierać-nie, nie idź, nie chce zostań proszę, pomyślałem
-Dobrze, więc do jutra-Zamknąłem za nim drzwi- znowu było cicho i pusto. Spojrzałem na kanapę zostawił sweter, rzuciłem się koło niego, wziąłem telefon i postanowiłem napisać sms: Tęsknię, zrobiło się tak strasznie cicho kiedy wyszedłeś, może byś wrócił? Nie to głupie, ja po prostu.  Chodzi o to, że od tamtej sesji w parku nie mogę przestać o tobie myśleć, chyba się zakochałem. PS: Zostawiłeś sweter-Wysłałem sms. Jak to się mówi, raz się żyje. Czekałem na odpowiedź jednak 10minut później zamiast odpowiedzi, rozległ się dzwonek do drzwi, otworzyłem niepewnie, Hazza stał jakby nigdy nic, jakby w ogólnie nie przeczytał wiadomości. Wszedł do środka, usiadł na kanapie, spojrzał na mnie, potem na sweter znowu na mnie, po czym wstał, podszedł do mnie, szybko pocałował mnie w usta i powiedział
-Mój sweter chyba cie lubi, nigdy od nikogo go nie zapomniałem-Wtulił głowę w moją szyję i wyszeptał-Też cie kocham Lou.

niedziela, 18 maja 2014

Wyjazdowo :)



Witajcie!
 
 
 
 
 
 
Tak wiem prawie miesiąc nie było ode mnie znaków życia, 
ale już jestem i mam kilka ciekawych informacji.
Po tytule możecie się domyślać, że nie ma mnie w domu
powiem wam więcej nie ma mnie nawet w kraju.
Aktualnie przebywam w hotelu Abrigo w Wiedniu.
I korzystam z dostępnego tu wi fi, dzisiaj pierwszy dzień, więc 
zdjęć niestety nie będzie jeszcze ale jutro postaram się
nadrobić zaległości, a może nawet dodawać posty codziennie?
Wieczorami będę pewnie posiadać dużo czasu, tak więc na pewno coś wymyślę.
Liczę na skosztowanie jak to mówią najlepszego sernika w europie,
możliwe, że przekonam się jutro, siedząc na wysokości ponad 100 metrów
na wierzy widokowej :3
Pewnie panorama będzie iście wspaniała pod warunkiem, 
że szyków nie pokrzyżuje nam pogoda.
Tak więc trzymajcie się i do jutra wracam do relaksu <3